17.01.2005 :: 18:29
Notka z wczoraj...Dluga wiec nie czytaj. Dzis mysle tylko żeby stad uciec. Za sciana być może rozgrywal się dramat. Teraz wszystko ucichlo. Anatol uciekl. Zrobil to o czym ja tylko marze. Na razie. Był taki maly a tyle w nim odwagi. Skoczyc z trzeciego pietra. Na pewno spadl na cztery lapy. Ciala nigdy nie odnaleziono. Tylko jak poradzil sobie z tym chlodem? Powiedzialam dzisiaj ze jej nienawidze a ona mi na to „lepsze takie uczucie niż żadne”. Jak to rozumiec? Czyzby była bardziej spostrzegawcza niż myslalam? Ja wlasciwie jestem sierota. To dlatego nie potrafie kochac. To dlatego jestem lodlamaczka... Zrozumialam teraz sporo rzeczy. Najgorsze ze wcale nie chcialam ich rozumiec. Czasem oswiecenie splywa jak grom z jasnego nieba. I nie wiem już co robic. W dniu w którym zaczelam kochac zaczelam tez nienawidzic. Jak bardzo moje uczucia sa plastikowe? Najgorsza będzie chwila w ktorej udowodnie sobie ze tak naprwade nie kocham (wiec także nie nienawidze). Wtedy nie pozostana mi żadne zludzenia. Stane się warzywem? Nie potrafie plakac. A może ktos nauczy mnie kochac? Zabawne... Skad bierze się ta nadzieja? To tak jak bym powiedziala: ”Może Anatol wroci.” Kto chciałby tu wrocic? Spojrzalam sobie w oczy. Sa szalone. Widzialam obled. Jak możesz mowic ze sa piekne? Kolejne klamstwo. Jedynie zyletka - wierna przyjaciolka. Kiedy po nia siegnac by nie rozsmieszyc samej siebie? Kubek już pusty, zimny... Nie ma w nim herbaty. Malinowej. Tylko czas jakby w nim zastygl i paruje. Ciagle jeszcze. Paznokcie mienia się bo na nie patrzysz. Nie możesz tego sprawdzic. Bo ja potrafie tego udowodnic. Mam do siebie zal. Nie było mnie wtedy. Widze go nawet w gumce do wlosow idiotycznie spadajacej na podloge. Moge się obwiniac do konac zycia. Ktos powie nie warto. Ja powiem: „Milszy mi jest pantofelek od ciebie ty skurwesynie.” Nie przyczynie się już do smierci zadnego zwierzaka. Mam wybor wiec go dokonuje. Moje prawa moja sprawa. I moje bieszczady. Odsunelam ta zeczywistosc bo wiem jak skoncze. Choc dopiero wtedy naprawde zaczne. To chyba moje zycie ma talent nie ja... „Zycie jest podle i tak szybko zapierdala.” Tak mi kiedys powiedziales. Prawda. Choc teraz przydalyby mi się mniej dramatyczne slowa. Mam okrutny nastroj. Utopie smutki bo ktorz potrafilby mnie pocieszyc? Tylko w twoich ramionach czujeta iluzje bezpieczenstwa. Kiedy twoje ramiona znow otocza moje paranoje? Egzystuje zawieszona gdzies miedzy miloscia a nienawiscia. I nic już nie jest prawda. Rozplyne się w jakims beznadziejnym snie malej oblakanej dziewczynki. Stane się pylem. Swiat będzie bajka a klatka otworzy się raz na zawsze.